Australia: Sydney

Wizyta w Australii wypadła całkiem przypadkowo. Planowaliśmy kiedyś w przyszłości odwiedzić Australię, przede wszystkim ponurkować na Wielkiej Rafie Koralowej. Tym razem jednak wylądowaliśmy w Sydney. Wielką Rafę musimy zaliczyć innym razem - na wypad z Sydney to stanowczo za daleko. 

Adam, nasz znajomy z Polski, dostał tam ofertę pracy i (po ponad rocznym zastanawianiu się czy ją przyjąć czy nie ;) zdecydowali się z żoną Beatą pojechać tam na rok, może dłużej. Polecieli tam we wrześniu 2006, a my już pod koniec 2006 roku zdecydowaliśmy że ich odwiedzimy, z czego się bardzo ucieszyli. I my oczywiście też bo odpadły nam koszty zakwaterowania w hotelu. 

Lot z Londynu do Australii podzieliliśmy na dwie części. Pierwsze około 12 godzin lecieliśmy do Hong Kongu gdzie samolot tak czy siak musi wylądować. Tam zatrzymaliśmy się na 2 noclegi i krótkie zwiedzanie Hong Kongu - o tym więcej tutaj. Dalsza podróz, z HK do Sydney, zajęła nam około 8 godzin. 

Zatrzymaliśmy się u Adama i Beaty w ich wynajmowanym 3 pokojowym dużym mieszkaniu w miejscowości Paramatta, pod Sydney. Mieszkanie było na 4 piętrze z balkonem, duża kuchnio- jadalnia, salon, i dwie sypialnie, plus łazienka z wanną i osobnym prysznicem. A do tego basen w ogrodzie dla mieszkańców (nie korzystalismy). 

Adam i Beata zarezerwowali sobie urlop na czas naszego pobytu więc spedzali czas z nami, zwiedzając zakątki których sami jeszcze nie widzieli bo specjalnie czekali na nas. Adam miał firmowe auto ale tylko dwu osobowe więc na cały pobyt wynajęliśmy Toyotę Corrolla i jeździliśmy nim w czwórkę (dobrze że mają ruch lewostronny ;)

Our visit to Australia came up accidentally. Of course, we have been planning a visit to Australia sometime in the future, especially to do some diving at Great Barrier Reef. Well, this time (first, but hopefully not the last) we ended up in Sydney (Great Barrier Reef next time!).  

Adam, our friend from Poland, got a job offer in Oz so after over a year of contemplating whether to accept it or not, he finally decided to go, with his wife Beata, and stay there for a year or longer. They went to Oz in September 2006, and by the end of that year we already decided to visit them, so they got quite excited as well as we did, as we didn’t need to pay for any accommodation. 

We split the flight from London to Australia into 2 parts. The first part of the journey takes about 12 hours, the plane has a stopover n Hong Kong anyway, so we decided to stay there for 2 nights and see HK - you can read about it here. The next part of our journey, flight from HK to Sydney, took about 8 hours. 

We stayed at Adam and Beata’s rented flat in Paramatta, near Sydney. The flat was on the 4th floor, with a balcony, big kitchen-diner, lounge, 2 bedrooms, and a bathroom. And there was also an outdoor swimming pool for the residents (we didn’t use it).   

Adam and Beata took days off work during our stay so they spend the whole time with us, visiting different places they hadn’t seen before because they had been waiting for us. Adam had a company car but it was 2 seats only, so we rented Toyota Corolla for the entire stay and drove everywhere together (good thing they drive on the left as well ;) 


Z pierwszych ciekawostek zaliczyliśmy plażę Manly Beach. Właściwie to wylądowaliśmy w sobotę rano i popołudniem Adam i Beata zabrali nas na plażę. Oczywiście gorąco i słonecznie ale nie siedzieliśmy za długo bo byliśmy trochę zmęczeni. Dobrze, że marzec to końcówka lata w Australii bo inaczej to byśmy się tam nieźle ugotowali. Plaża świetna, piaszczysta z super widokami, i nawet spore fale mieli  :) 

As one of the first spots, we visited Manly Beach. Actually, we landed on Saturday morning and in the afternoon Adam and Beata took us to the beach. It was very hot and sunny but we didn’t stay there too long as we were a bit tired. Thankfully March in Australia is an end of the summer so it was bearable. The beach was very nice with nice views and there were some waves as well! ;) 

PARAMATTA jest mniejszą miejscowością niedaleko Sydney. Tutaj jest ostatni przystanek dla promu którym można popłynąć do/z centrum Sydney. Jest to najpopularniejszy i najszybszy środek transportu w Sydney i okolicach. Nasze zwiedzanie ze względu na zwariowanie krótki pobyt (nam wystarczyło), ograniczyło się tylko do Sydney i okolic. 

PARAMATTA is a small town near Sydney. It is a last stop for a ferry going to/from Sydney. The ferry is the most popular and the fastest means of transport in Sydney and areas. We limited our sightseeing to Sydney and areas, mainly because of our relatively short stay (long enough for us). 

Pierwszą wycieczkę do Sydney zaliczyliśmy promem z Paramatty. Najwygodniej, najszybciej, najciekawiej, jest wsiąść w prom i popłynąć do samego centrum Sydney, bez stania w korkach. Czasowo zajmuje to około godziny i naprawdę warto. Widoki po drodze są ciekawe, a dopływając do Sydney wyłaniają się atrakcje po kolei - most Harbour Bridge, Opera, i całe centrum city z drapaczami (nie tak wysokie jak w Hong Kongu ale tez robia wrazenie). 

For our first visit to Sydney we decide to take the ferry from Paramatta. It is the most comfortable, the fastest and the most interesting way to get to the centre of Sydney without traffic jams. It takes about 1 hour and it is really worth doing. The views are really nice on the way, and once we were closing up to the city we could see the famous attractions already - Harbour Bridge, Opera House, and the whole city with skyscrapers (not as tall as the ones in Hong Kong, but also impressive). 

Zwiedzanie Sydney wypadło nam w dzień kiedy pogoda była najgorętsza z całego naszego pobytu. Ogólnie spacerowaliśmy trochę po mieście, posiedzieliśmy w parku. Oglądaliśmy most Harbour Brigde z daleka, byliśmy pod Operą pooglądać z bliska. Całe centrum miasta jest bardzo ładne i ciekawe.

We went to Sydney on Sunday and it turned out to be the hottest day throughout the whole stay.  We just did a lot of walking around the city, in the park; we saw Harbour Bridge from the distance and also went to see the Sydney Opera House from the outside. The whole city centre is really nice and interesting. 


Na most Harbour Bridge są organizowane wycieczki - wspinanie się po południowej stronie mostu, w ciągu dnia lub po zmroku. Grupa wspinających się dostaje ochronne ubranie i dokładne instrukcje co do wspinaczki. Podczas wchdozenia każdy turysta jest przypięty liną do mostu. Wycieczka dochodzi do samego szczytu łukiem po stronie wschodniej, na szczycie przechodzi się na drugi łuk, zachodni, i tym schodzi się na dół. Cała wycieczka trwa 3.5 godziny. Nie braliśmy pod uwagę takiej eskapady, głównie ze względu na Piotrka lęk wysokości (ja też bym się trochę bała) i generalnie nasz niezbyt długi pobyt w Australii. 

If you want you can climb Harbour Bridge - it is possible to climb the southern half of the bridge, during the day or at night. Climbers are provided with protective clothing and are given briefing before climbing. They are secured to the bridge by a wire lifeline, during the climb. Each climb begins on the eastern arch and ascends to the top where you cross to the western arch for the descent. Each climb is a 3.5 hours experience. We didn’t even consider doing it mainly because Piotr’s acrophobia (I would probably be scared as well) but also because of our relatively short stay in Australia. 


Widoki i panoramę miasta udało nam się obejrzeć w 360 stopniach z wieży Sydney Tower. Wjechałyśmy na górę same z Beatą. Piotrek z Adamem stwierdzili że ich to nie kręci i nie mają ochoty więc poszli na piwo do baru. Wieża ma 305 metrow (włącznie z anteną), ale taras widokowy znajduje się na 260 metrach. Widoki z góry są naprawdę piękne. Widać całą panoramę miasta, mosty, zatoczki, baseny i korty tenisowe na dachach wierzowców ;) a nawet samoloty lądujące na lotnisku (z takiej odległości są naprawdę malutkie).

We decided to see the whole city from above and got to the top of Sydney Tower. We went to the top just me and Beata because Piotr and Adam decided that they are not interested so they went for a pint instead. The Tower is 305 m tall including the antenna, but the sky terrace is on 260m. The views from the top are really beautiful. You can see the whole city and beyond, bridges, bays, pools and tennis courts on the rooftops of other buildings ;) as well as planes landing at the airport (they look really tiny from that distance).

Sydney jest naprawdę ładne, zadbane, jest sporo starszych budynkow, które komponują się całkiem nieźle z nowoczesnymi. Szczególnie ładnie jest w porcie skąd widać most Harbour Bridge i Operę. Jest tam też spory park a widoki równie ładne jak z góry.

Sydney is a really lovely town, clean, well maintained, and there are a lot of older buildings that go with the newest ones pretty well. The main harbour area is exceptionally nice as you can see the Harbour Bridge and Opera House. There is also a huge park and the views are as pleasant as from the top. 


Jednego dnia wybraliśmy się promem z Sydney do Watsons Bay - mniejsza miejscowość, pół godzinki promem od Sydney na wschód, jeden z kawałkow lądu najbardziej wysuniętych na wschód. Miejscowość ciekawa i trochę sprawiała wrażenie nadbałtyckiej miejscowości. Tam zjedliśmy dobry obiad, posiedzieliśmy w parku i pochodziliśmy trochę po okolicy. Wracając mieliśmy okazję oglądać Sydney o zachodzie słońca. 

One day we took a ferry from Sydney to Watsons Bay - one of the smaller towns, half an hour away to the east, one of the most eastern parts of Sydney. The town was really nice and reminded me a bit of Polish seaside towns. We had a nice dinner, spent some time in the park and walking around. We were coming back towards the end of the day and we had a chance to see Sydney by sunset. 

Tego samego wieczoru po powrocie mieliśmy prawdziwą Australiujską burzę z piorunami. 

That evening, once we got home, we had a proper Australian thunderstorm.

Australia zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie, miejscami kojarzyła mi się z USA, chociaż nigdy w USA nie byłam (tyle co na filmach widzę). Poza centrum domy są duże, głównie parterowe, z dużymi ogrodami, i w dużych odstępach od siebie. Jest bardzo dużo przestrzeni i jest bardzo zielono. Nie ma takiego zagęszczenia domami i budynkami jak w UK a przecięty dom czy mieszkanie, jest większe od przeciętnego angielskiego. 

Jest to ładny i ciekawy kraj tylko że za daleko i za gorąco. Australijskie lato przypada na Europejską zimę. Jest wtedy tak gorąco że w okresie świąt Bożego Narodzenia firmy zamykają się wszyscy biorą około 3 tygodni urlopu i wyjeżdżają na wakacje. Poza tym żeby dostać się do Europy to lot trwa ponad 20 godzin, z przystankiem po drodze. Do tego dochodzą pająki!. Wszystkie okna w domach i mieszkaniach mają siatkę bo bez tego otwierając okno, masz na bank gwarantowane wizyty niechcianych lokartorów typy jaszczurki czy pająki wielkości pięści. Internet nie jest jakiś super zaawansowany i troche są w plecy jeśli chodzi o technologię. Ale widać że prowadzą spokojne, bezstresowe życie. 

Jedzenie jest przepyszne i świeże i wszystko lokalnie wyhodowane łącznie z mięsem. Steki wołowe całkiem inaczej smakowały niż te które jadamy w Anglii. A z nowości jedliśmy po raz pierwszy steki z kangura - są naprawdę smaczne! Mięso przypomina wołowinę ale jest bardziej delikatne i smaczniejsze. Z tym jedzeniem to chyba tak jest zawsze że jak się jest poza domem, szczególnie za granicą, to zawsze smakuje inaczej (=lepiej) niż to domowe bo inne, nowe, smaczniejsze... :) 

Australijskie ciekawostki:  

- Papugi kakadu są tam tak samo wszechobecne jak gołębie czy wróble w Europie.  

- Australijskie dolary są zrobione z plastiku i są bardzo kolorowe 

Australia made a real impression on us, sometimes it reminded me of the USA, although I’ve never been there (just the stuff I see on TV). When you go beyond the city, you can see that the houses are big, mainly bungalows, with big gardens and not so tightly close together like in the UK. There are a lot of green areas and a lot of space. An average house is a lot bigger than the average house in the UK. 

It is an interesting and beautiful country but it is a bit too far from anything and too hot. Australian summer peak is in December and almost every company closes down during Xmas period, and everyone goes on holiday for 3 weeks or so. Besides to get to Europe it takes over 20 hours and a stopover. And there are a lot of spiders! All windows in houses and flats have a net fitted, otherwise when opening the window you would definitely get some unwanted guests such as huge spiders or lizards. Australian internet is not the best and fastest in the world, and in general they are not so advanced in the technology department. But in general you can see they lead a peaceful life without huge amounts of stress. 

Australian food is really delicious and fresh, all grown and reared locally. Beef steaks were really good, tasted different than the once we sometimes have in the UK. We also had a chance to try kangaroo steaks for the first time - yummy The meat is a bit like beef but more delicate and tastier. 

I think it often happens that whenever you are away from home, abroad, the food usually tastes different (=better)  than the home food, because it is new, different, tasteful... :)

Australian cool stuff: 

- Kakadu are omnipresent, just like pigeons or sparrows in Europe

- Australian dollars are made of plastic and are really colourful

Czytaj Więcej >>> Read More >>>


PRZEJDŹ DO GALERII ZDJĘĆ Z SYDNEY I OKOLIC >>>

GO TO SYDNEY & AREAS PHOTO GALLERY >>>


©  Piotr Farbiszewski 2012